
Prom w Grzegorzowicach jest niewielki i działa od przypadku do przypadku czyli jak się nazbiera dość chętnych do przeprawy. Czekając na rejs z niepokojem patrzę w niebo, coraz to bardziej ciemne i rozświetlane błyskawicami nad wysokim, zachodnim brzegiem pradoliny Odry. Rozglądam się po okolicy w poszukiwaniu jakiegoś skrawka dachu - nic nie ma. W końcu pojawia się obsługa promu, Wchodzę na pokład gdy zaczyna już lekko kropić deszczyk. Odra ma w tym miejscu może jakieś 30 metrów szerokości, prom płynie z jednego brzegu na drugi jakąś minutę.

Burza gwałtowna i ulewna ale nie trwała długo. Porzucam wiatę przystankową, w której przeczekałem resztę deszczu i jadę do Łubowic, do pozostałości pałacu Eichendorffów. Pierwszy raz byłem tu jakieś 18 lat temu, pamiętam że wtedy też było krótko po burzy, że tak jak dzisiaj wszystko było mokre i wilgotne... Dopada mnie uczucie deja vu.
Z Łubowic ruszam do Raciborza. Tam jest najbliższa możliwość przekroczenia Odry - powrotu promem do Nędzy jakoś nie biorę po uwagę. Przejeżdżam przez Racibórz, jestem cały mokry, jakoś nie mam motywacji do zwiedzania miasta. I tak czasu nie starczy.

Z Zawady kieruję się w stronę północnego krańca rezerwatu Łęższczok, chcę zobaczyc choć trochę stawów i trzcin. Przedzieram się brzegiem, tuż nad samą wodą. Poprowadzony jest tędy szlak turystyczny jednak nie robi on wrażenia specjalnie uczęszczanego, miejscami muszę rower nieść. Do Nędzy docieram przedzierajac się przez krzaki i pokrzywy, znów spadł deszcz, znów jest mi wszystko jedno.

PS: Te zdjęcia to tzw analogi. Bodaj ostatni mój negatyw Agfa APX 100, moczony w enerdowskim jeszcze, juz teraz "pełnoletnim" R-09 (1:100). Niestety Agfa się zwinęła, przynajmniej w swej części fotograficznej i nie będzie już więcej apx-ów. Oryginalnego Rodinala zresztą też. Tylko R-09...
Brak komentarzy:
Publikowanie komentarza
Wpisz swój komentarz...