Po ostatnich dwóch wyjazdach w Beskid Śląski obiecywałem sobie ze to narazie będzie na tyle w tym względzie. Wszędzie tylko nie w Śląski! W życiu jednak to bywa różnie i śmiesznie. Jedziemy z Rafałem w góry! I to jakie? W Beskid Śląski ma się rozumieć.
Jednak wycieczka i trasa jaką zrobiliśmy nie byla powtórką czegokolwiek wcześniej zdeptanego. Jak prawdziwi turyści wjeżdżamy krzesełkiem na Czantorię i szybko lecimy do schroniska na kufelek koziołka. Po śniadanku schodzimy z Wielkiej Czantorii do Nydku, na zachód, za granicę. Wszak mamy schengen więc co sie będziemy szczypać... Po drodze mijamy wychodnie skalne ponad osiedlem Zakamień, które to w zamierzchłych czasach były miejscem tajnych nabożeństw ewangelików śląskich. Dla upamiętnienia tego umieszczono na jednej ze skał stosowną tablicę, wspominająca jednocześnie osobę Jerzego Trzanowskiego*.
Z Nydku wychodzimy łagodnie, bitą droga na Filipkę - tu małe papu i zasłuzony kufelek radegasta. Z Filipki atakujemy Stożek. Góra tak złażona a jednak tym razem zdobywamy ją nowym wariantem.
Wycieczkę kończymy w Łabajowie gdzie, cudownym zrządzeniem losu, wsiadamy do wygodnego samochodu który zawozi nas pod sam dom. Mniud...




(*) Jerzy Trzanowski/Jiří Třanovský * 1592, † 1637,
Urodził się w Cieszynie jako syn zatrudnionego w browarze kotlarza Walentyna i Jadwigi z domu Zientek, w kamienicy przy Starym Targu. Uczył się w szkołach w Cieszynie, następnie w szkołach łacińskich w Gubinie na Łużycach oraz w Kołobrzegu. W 1607 r. podjął studia na uniwersytecie w Wittenberdze, które ukończył w 1611 r.

Brak komentarzy:
Publikowanie komentarza
Wpisz swój komentarz...