Archiwum kategorii: Niziny

Turystyka nizinna. Piesza, rowerowa, narciarska, kajakowa.

Bargłówka, Orły.

Zapachniało wiosną.

Mimo że dopiero początek marca to już zapachniało wiosną. Błękitne niebo, słońce. Temperatura dochodząca do 14 stopni Celsjusza powyżej zera. Ptaszki śpiewają…

Nie da się wysiedzieć w biurze, decyzja jest jedna: praca może poczekać.

Trasa spaceru typowa – na Orły z parkingu w Bargłówce.

Więcej zdjęć.

Skały Rzędkowickie.

Nowy Rok w Skałach Rzędkowickich.

Na rozpoczęcie nowego roku krótka wycieczka na Jurę Krakowsko-Częstochowską – bo Jura jest dobra zawsze i na wszystko…

Nieśmiertelne w takich przypadkach Skały Rzędkowickie oraz dodatkowo Wilczy Kamień czyli Faszystowski Ogródek. A do tego honorowy przejazd przez Włodowice w pierwszym dniu po przywróceniu praw miejskich.

Uprzedzając pytania o “Faszystowski Ogródek” :

http://toprope.pl/…/712-faszystowski-ogrodek-wilczy…

https://wolnemedia.net/faszystowski-ogrodek-i-inne-kwiatki/https://wolnemedia.net/faszystowski-ogrodek-i-inne-kwiatki/

Więcej zdjęć.

Centuria.

Jura środkowa.

Niedzielna wycieczka na Jurę. Niezbyt długa bo sobotni wieczór na grillu troszkę mnie zmęczył… 😉

Tym razem Centuria, Góra Chełm, Śrubarnia i powrót przez Krępę. Skałek niemal zupełny brak ale za to sporo wilgotnych po deszczach lasów sosnowych. Mokro, parno i ciemno – też fajnie.

Więcej zdjęć.

Łęższczok.

Turystyka w czasach zarazy #37.

W samym środku tygodnia też można zobaczyć coś innego niż tylko monitory komputera w pracy. Tym razem popołudniowa, a wręcz wieczorna, wycieczka na stawy w Łęższczoku koło Raciborza. Rezerwat przyrody na dawnym zespole stawów hodowlanych, dziś służących przede wszystkim ptactwu wodnemu jako przystanek, swoisty pit-stop w podróży do ciepłych krajów. Tudzież wiosną w drodze powrotnej. Pogoda wilgotna, trochę mglista, dająca ciekawe światło.

Więcej zdjęć.

Mikrokosmos Gór Towarnych.

Góry Towarne.

Jura tonie w kwiatach, łąki, szerokie łany pokryte kwitnącym kwieciem. Wszystkie możliwe kolory i kształty, istna feeria barw. A pomiędzy tym wszystkim, pszczoły, motyle i inne boże robaczki. Wycieczka w lasy i skały szybko przekształciła się w plener fotograficzny a planowany dystans wyrażany w kilometrach ustąpił miejsca klęczeniu a nawet leżeniu w trawie z aparatem fotograficznym w rękach.

Zanurzyłem się w mikrokosmos Gór Towarnych a mój aparat niczym statek kosmiczny przemierzał barwne galaktyki.

Więcej zdjęć.

Roztocze.

Turystyka w czasach zarazy #28, #29, #30, #31, #32.

Spływ kajakowy rzeką Wieprz.

Pierwszy dzień na Roztoczu. Spływ kajakowy rzeką Wieprz. Odcinek od Obroczy do Szczebrzeszyna. Zobaczyliśmy na własne oczy te trzciny co w nich ten chrząszcz w Szczebrzeszynie brzmi. Dwie przenoski, oprócz tego spływ lekki i przyjemny, bez ekstremy i zwałek. Wspaniały dzień na wodzie.

Guciów.

Roztocze, dzień drugi. Piesza wycieczka ze Zwierzyńca do Guciowa. Spacer przez głębokie lasy Roztoczańskiego Parku Narodowego. Zwiedzanie Zagrody Guciów i obiad w miejscowej gospodzie serwującej regionalne potrawy. Zupa z pokrzyw, “roczczoniak” i takie tam dziwadła. W drodze powrotnej burza – wracamy przemoknięci ciepłym deszczem do ostatniej suchej nitki.

Szumy nad Tanwią.

Tym razem zanurzenie się w Puszczę Solską. Podjeżdżamy do Suśca i robimy wycieczkę w dolinę Potoku Jeleń i do Rezerwatu Szumy nad Tanwią. Na tym odcinku rzeka Tanew przeskakuje po kilkunastu progach w skale kredowej. Wodospady nie są może zbyt wysokie ale ich nagromadzenie na krótkim odcinku robi wrażenie. W drodze powrotnej jeszcze wizyta na wieży widokowej umiejscowionej na wyniosłym grzbiecie nad Suścem. Widoki rozległe, szerokie. Obiadek w Jacni koło Krasnobrodu w przydrożnej knajpce o trochę śmiesznej nazwie “Mama”.

Zwierzyniec.

Ostatni dzień na Roztoczu. jak zwykle w takich przypadkach dzień “kulturalno-oświatowy”. Bez wyczynu, bez wykonu a w miejsce ekscesów spokojne zwiedzanie zabytków i tym podobnych atrakcji.

Najpierw Zwierzyniec. Park, kościół p.w. Św. Jana Nepomucena zwany” kościołem na wyspie”. Potem jeszcze Stawy Echo i browar zwierzyniecki.

Zamość – renesansowe miasto idealne.

Zamość. Renesansowe miasto idealne, nowoczesna na ówczesne czasy forteca. Geometria sprzęgnięta z odrodzeniowymi ideami antropomorficznymi. Miasto zaprojektowane przez włoskiego architekta Bernardo Morando. Według jego zamysłu głową tego organizmu miał być pałac Zamoyskich, kręgosłupem ulica Grodzka, przecinająca Rynek Wielki ze wschodu na zachód w kierunku pałacu, a ramiona to ulice poprzeczne, z głównymi jakie stanowią położone na jednej linii ul. Solna (na północ od Rynku Wielkiego) oraz ul. Moranda (na południe od Rynku). Przy tych ulicach wyznaczono także inne rynki: Rynek Solny i Rynek Wodny, uważane za płuca miasta. Bastiony to z kolei ręce i nogi służące do obrony.

Był to już ostatni dzień naszego pobytu na Zamojszczyźnie, czas wracać do domu. Mimo że spędziliśmy ten czas dość intensywnie to przeważającym uczuciem jest niedosyt. Ale… Nic straconego, to ledwie 4 godziny autem od Gliwic.

Więcej zdjęć.

Niegowa.

Turystyka w czasach zarazy #22.

Znów Jura. Kółko wokół Niegowy. Jurajskie łąki o tej porze roku są obsypane kolorowym kwieciem. Na dodatek wszystko, trawy, krzewy i drzewa, nabrało żywych barw po nocnej ulewie. Wilgoć w powietrzu wzmagająca wszelkie zapachy. Po prostu czerwiec w najlepszej swej odsłonie.

Troszkę przedzierania się przez gęste krzewy pod Bukowcem Wielkim, potem w Łutowcu nieco tarzania się z aparatem w zielskach w poszukiwaniu mikro-makro świata flory i fauny.

Więcej zdjęć.