Mimo że dopiero początek marca to już zapachniało wiosną. Błękitne niebo, słońce. Temperatura dochodząca do 14 stopni Celsjusza powyżej zera. Ptaszki śpiewają…
Nie da się wysiedzieć w biurze, decyzja jest jedna: praca może poczekać.
Trasa spaceru typowa – na Orły z parkingu w Bargłówce.
Dziś wycieczka trochę idiotyczna. Ale czasem w szaleństwie jest metoda…
Pogoda dziwaczna i niepewna, drobna kontuzja na własne życzenie, ogólny niż pogodowy i psychiczny oraz nieco zatrważający brak ochoty na cięższe cioranie w górach spowodował zmianę pierwotnych planów. Zwyciężyło dłuższe spanie o poranku.
Źródła Odry.
Z tego wszystkiego wynikła decyzja by zrobić coś co czekało w mojej krajoznawczej kolejce od bardzo dawna. Czekało i w końcu się doczekało. Źródła naszej najważniejszej, śląskiej rzeki – Odry.
Rzeka Odra ma swój początek w Górach Oderskich w Republice Czeskiej. Góry Oderskie to zupełnie wschodni kraniec pasma Sudetów, ich wschodnie stoki opadają wprost na Bramę Morawską. Źródła Odry są dwa: górne i dolne oraz znajdują się na terenie czynnego poligonu wojskowego Libava. Mimo tego, dość nieszczęśliwego, położenia został tam doprowadzony znakowany szlak turystyczny, który jest otwarty dla pospólstwa w soboty, niedziele i święta państwowe.
Pogoda okazała się być dość trudna. W dolinach w miarę spokojnie choć mokro ale na płaszczowinie szczytowej bardzo mgliście, wietrznie i deszczowo. Wycieczka nie długa, w sam raz w tych okolicznościach.
Na rozpoczęcie nowego roku krótka wycieczka na Jurę Krakowsko-Częstochowską – bo Jura jest dobra zawsze i na wszystko…
Nieśmiertelne w takich przypadkach Skały Rzędkowickie oraz dodatkowo Wilczy Kamień czyli Faszystowski Ogródek. A do tego honorowy przejazd przez Włodowice w pierwszym dniu po przywróceniu praw miejskich.
Kilka przedwieczornych szotów z Łysiny w Beskidzie Małym. Kawka i makówki z widokiem na Babią Górę, Pilsko, Romankę, Skrzyczne… i Tatry, gdzieś w oddali na horyzoncie.
Śniegu do tysiąca nad poziom morza już prawie nic. Łażenia dziś zupełnie zero – nie dość że człowiek obżarty po wigilii to jeszcze gdzieś po kościach tli się jakaś grypa.
Sobotni spacerek na Błatnią w Beskidzie Śląskim. Trasa raczej niedługa i wypoczynkowa. Podejście z Jaworza, przez tzw “Leśny kościół” czyli miejsce gdzie w czasach kontrreformacji śląscy ewangelicy w ukryciu przed katolicką władzą odprawiali nabożeństwa. W górach silny, porywisty wiatr, na grzbiecie chcący niemal przewrócić. Jesień jeszcze w górach niezbyt zaawansowana, na złote i czerwone buki trzeba poczekać.
Niedzielna wycieczka na Jurę. Niezbyt długa bo sobotni wieczór na grillu troszkę mnie zmęczył… 😉
Tym razem Centuria, Góra Chełm, Śrubarnia i powrót przez Krępę. Skałek niemal zupełny brak ale za to sporo wilgotnych po deszczach lasów sosnowych. Mokro, parno i ciemno – też fajnie.
W samym środku tygodnia też można zobaczyć coś innego niż tylko monitory komputera w pracy. Tym razem popołudniowa, a wręcz wieczorna, wycieczka na stawy w Łęższczoku koło Raciborza. Rezerwat przyrody na dawnym zespole stawów hodowlanych, dziś służących przede wszystkim ptactwu wodnemu jako przystanek, swoisty pit-stop w podróży do ciepłych krajów. Tudzież wiosną w drodze powrotnej. Pogoda wilgotna, trochę mglista, dająca ciekawe światło.