Archiwum kategorii: Niziny

Turystyka nizinna. Piesza, rowerowa, narciarska, kajakowa.

Góra Świętej Anny.

Turystyka w czasach zarazy #6

Wczorajsza wiosna rozpłynęła się wraz z północnym wiatrem niosącym ze sobą zimny niż skandynawski. Zrobiło się szaro, ziąb przenikał aż do kości. Góry, nie góry. Właściwie jedna góra – Góra Świętej Anny. Pozostałości kirkutu w Leśnicy, dróżki kalwaryjskie rozsiane po okolicy, Sanktuarium Świętej Anny a na koniec amfiteatr w dawnym kamieniołomie i Pomnik Czynu Powstańczego. Trasa niezbyt długa ale wystarczająca na dzisięjszą pogodę straszącą deszczem nieustannie a później i niebezpodstawnie. Leśnica, Poręba, Góra Świętej Anny. Powrót tak zwaną Drogą Bawarską.

Więcej zdjęć.

Góry Sokole.

Turystyka w czasach zarazy #3.

Na początku tego roku pozwoliłem sobie zauważyć że rok rozpoczynany wycieczką na Jurę zazwyczaj bywał rokiem dobrym. Chwilowo coś się w tym temacie pieprzy ale nie można załamywać rąk. Póki się nie poprawi trzeba tłuc Jurę do bólu. Bólu nóg oczywiście. Tym razem Góry Sokole, Biakło zwane Jurajskim Giewontem i okolice zamku w Olsztynie. Wspaniałe pustki…

Więcej zdjęć.

Podzamcze. Pętelka z Ryczowa.

Turystyka w czasach zarazy #2.

Dziś słoneczna Jura. Bardzo słoneczna, lśniąca białymi ostańcami. Wycieczka z Ryczowa w kierunku Podzamcza. Włóczęga pośród skał oraz kilka spojrzeń na puste i zamknięte tym razem na cztery spusty ruiny średniowiecznego Zamku Ogrodzienieckiego. Tegoż samego który w ostatnim odcinku pierwszej serii netflixowego Wiedźmina robił za twierdzę Sodden.

Więcej zdjęć.

Lasy Rudzkie. Krasiejów, Schlossberg i Wildeck.

Turystyka w czasach zarazy #1.

Warunki pozmieniały się nieco w ostatnich dniach więc trzeba swoje plany dostosować do realnych możliwości. Wyjazdy zagraniczne odpadają, wielodniowe z racji zamkniętych schronisk trzeba planować inaczej i solidniej. Jednodniowe wypady do lasu pozostają jak na razie w pełni dostępne. Ludzi w lasach niemal brak, pustki i cisza – w takich warunkach można się czuć jak w izolatce.

Rudy Raciborskie – Buk – Jankowice Krasiejów – Schlossberg – Wildeck – Rudy Raciborskie. Pętelka na jakieś 15 kilometrów. Wiosna.

Więcej zdjęć.

Źródła Kłodnicy.

Mikrowyprawa do Źródeł Kłodnicy.

Mikrowyprawa do źródeł Kłodnicy. Źródeł naszej brudnej, gliwickiej, świętej rzeki. Godzina kluczenia po mokrym lesie, wśród drzewnych trupów, zgniłych liści i błotnych oparzelisk. Syberiada po katowicku. Źródła Kłodnicy odnalezione, Las Murckowski rozpoznany. To będzie moja propozycja do tegorocznej nagrody “Kolosy”…

Nie jest to jedyne źródło Kłodnicy, rzeka ma ponadto trzy inne. Widnieją one jeszcze na planach z 1979 roku. Wydaje się, że od kiedy wyznaczono chroniony obszar źródliskowy o pozostałych zupełnie zapomniano. Jedno z nich, tak zwane źródło Singer było bardzo znane i służyło nie tylko Brynowskiej społeczności do pozyskiwania wody w celach spożywczych. Obecnie całkowicie orurowane jest niewidoczne na całym odcinku. Kolejne wypływa w okolicach ulicy Kościuszki, na terenie byłego folwarku Brynowskiego, gdzie do dzisiaj istnieje niewielki staw dający początek tej odnodze strumienia. Trzecie źródło znajduje się pomiędzy torami kolejowymi a ulicą Świętego Huberta w widocznym na planie niewielkim stawie. Ma ono swoją nazwę — źródło Huberta. Połączenie wszystkich tych strumieni znajduje się pod widoczną na zdjęciu satelitarnym pętlą tramwajową.(Katowice, Źródła Kłodnicy)

Więcej zdjęć.

Dolina Górnej Odry.

Rezerwat ptactwa wodnego “Wielikąt”.

Wiosna w środku zimy. Ciepły południowy wiatr i słońce – czy to jeszcze styczeń? Krótka wycieczka do Rezerwatu “Wielikąt” w dolinie Odry.

Wielikąt to drugi tego rodzaju rezerwat ptactwa wodnego w dolinie Odry w okolicach Raciborza. Pierwszy z nich to dawno już zwiedzony Rezerwat Łęższczok.

Wieża widokowa w Pogrzebieniu.

W drodze powrotnej z Rezerwatu Wielikąt niespodziewanie trafiam na interesujący obiekt. Na wysokim brzegu doliny Odry, w miejscowości Pogrzebień wybudowano ogólnodostępny punkt widokowy. Wiata z przebudowanego w ciekawy sposób kontenera transportowego oraz stalowa wieża widokowa. Obok spory parking. Całość w miejscu z którego rozciąga się daleki i szeroki widok na dolinę Górnej Odry oraz otaczające ją góry. Widać Beskid Śląsko-Morawski, Niski Jesionik i Góry Opawskie. Widoki jak się patrzy!

Więcej zdjęć.

Spóźnione “Gross Rauden Classic”.

Gross Rauden Classic.

Zawsze uważałem że sezon rowerowy można było uznać za otwarty dopiero wtedy jak się przejechało przez Rudy. Jakoś zawsze tak bywało, tak właśnie się działo że na początek wiosny jechałem sam lub w towarzystwie do Rud właśnie. W tym roku jakoś tak nie wyszło. Po pierwsze trudno się chwalić rozpoczynaniem sezonu w połowie czerwca gdy to już niemal jego półmetek, po drugie miało już miejsce kilka całkiem interesujących wycieczek rowerowych. Postanowiłem jednak zaległość nadrobić, jeszcze by się okazało że w tym roku bym w ogóle o Rudach zapomniał. Tak więc najwyższy czas na trasę zwaną swojsko: “Gross Rauden Classic”.

Cały maj to nieustające, nawet na małą chwilę, deszcze. Deszcze, ulewy i powodzie w całym kraju. Próbowałem jeździć na rowerze ale były to żałosne podskoki. Jazda w deszczu niezłą zabawą jest ale trudno w ten sposób zrobić dłuższą, całodniową trasę.

Wreszcie z nadejściem czerwca pogoda się opamiętała i zakręciła kurek z wodą. Ale jakby w formie przeciwwagi przygnała ciepłe, gorące wręcz, powietrze gdzieś znad Sahary. Jeszcze tydzień wcześnie drżeliśmy z zimna, teraz ledwo oddychamy w ciepłym, lepkim powietrzu.

Pojechałem do Rud w dość nietypowym czasie, w czwartek. Wszyscy w pracy a ja na rowerze. I dobrze tak. Wyjechałem z Gliwic wprost na rozległe pola między Ostropą a Kozłowem i skrajem Lasu Żyznawa, Karłowca, mijając szybko bioklimaty obór w Łanach Wielkich docieram przez Rachowice do Łączy.
Ostatnio tędy najczęściej wyjeżdżam z Gliwic. Po krótkim odpoczynku przy, nieczynnej jeszcze o tej godzinie, “Stanicy Myśliwskiej” ruszam dalej. Jadę w zalane gorącym słońcem pożarzyska. Wyjeżdżam kamienistą i pełną kurzu Kotlarską a potem skręcam w lewo w Szpanweg. Wdrapuję się na najwyższe wzniesienie z nadzieją na szybki zjazd aż do samych brzegów Bierawki. Niestety nic z tego. Silny wiatr z południa, gorący i suchy robiący z języka w gardle suchy kołek, wieje mi prosto w twarz. Klasyczny wmordewind, na tyle mocny że trzeba było kręcić nogami nawet na zjeździe.

Docieram do Magdalenki, rozgrzany i wysuszony. Mam jeszcze co nieco wody w bidonie ale coraz tego mniej a i temperatura tejże wody niezbyt zachęcająca. Jest wcześnie, nie mam złudzeń: “Unter den Linden” na Brantołce będzie jeszcze zamknięte. Ale na szczęście sklepów jest tam moc, coś się zimnego kupi. Droga z Magdalenki do Rud jest w tych warunkach straszna. I to zarówno część wysypana czerwonym łupkiem jak i kawałek asfaltowy. I znowu idzie niemal prosto na południe, znów słońce prosto w oczy. Na szczęście las tu już wyższy niźli na Szpanwegu to i wiatr nie wieje tak okrutnie w twarz.

Po dłuższym popasie nad stawem w parku poklasztornym ruszam w drogę powrotną. Jadę do Ochojca. Jadę, a właściwie powłóczę nogami. Niestety rady niema: Ochojec jest wyżej niż Rudy. Z Ochojca kieruję się do Pilchowic, drogą niby przez las ale niewiele dający wytchnienia w upale. Droga w miejscami zniszczona, przed samymi Pilchowicami, tak mniej więcej od bunkra “sonderstellung” dość mocno przeryta i spłukana ostatnimi, majowymi ulewami.

Z Pilchowic wracam w kierunku Nieborowic leśną drogą wzdłuż dawnej trasy kolejki wąskotorowej. Z torów nic już nie zostało, najbardziej widoczny w chaszczach jest jeszcze stary przepust. Stary, zniszczony, trzymający się chyba siłą przyzwyczajenia. Droga niestety z roku na rok jest bardziej parszywa, a teraz po tych deszczach to już żal pisać. Przejeżdżam przez Nieborowice, w Żernicy zatrzymuję się na chwilę pod zabytkowym, drewnianym kościołem p.w. św. Michała Archanioła. Do Gliwic dojeżdżam od strony Sikornika, jestem wykręcony jak stara szmata, na zjeździe z pól do miasta nie mam nawet siły depnąć szybciej by poczuć wiatr we włosach. Zresztą po co skoro powietrze ciepłe i lepkie i żadnej ochłody nie daje.

Gliwice – Łany Wielkie – Rachowice – Łącza – Magdalenka – Rudy Wielkie – Ochojec – Pilchowice – Nieborowice – Żernica – Gliwice
Razem około 72,5 km.

Więcej zdjęć.